Nieszczęśliwa miłość
- Nadrzędna kategoria: Kółka Zainteresowań
- Utworzono: piątek, 08, luty 2008 17:26
- Poprawiono: środa, 04, grudzień 2013 23:33
- Opublikowano
Był piękny sierpniowy dzień. Zbliżała się siódma. Siedziałam niemal gotowa na chwilę, której oczekiwałam z niecierpliwością przez cały dzień. Oderwałam oczy od monitora i przeniosłam je na zdjęcie mojego ukochanego, stojące tuz obok. Patrząc na niego, wciąż nie wierzyłam, że spotkało mnie z życiu takie szczęście. Zamyśliłam się przez chwilę, coraz bardziej ogarniała mnie euforia. Gdy wstałam z krzesła, zamieniła się ona w błogą radość. Założyłam sukienkę. Tę najlepszą, na szczególne okazje. Oczyma wyobraźni widziałam już nasz wspólny wieczór. Cieszyłam się na myśl, że tych kilka sobotnich godzin będzie należało tylko do nas.
Dźwięk dzwoniącej komórki w szufladzie biurka gwałtownie przerwał moje rozmyślania. Odczułam przeszywający dreszcz- w końcu nie spodziewałam się, że coś zakłóci mój spokój tuż przed najważniejszym wydarzeniem. Gdy zmierzałam w kierunku milczącego już telefonu, przechodziły przeze mnie czarne myśli. Bo kiedy wszystko jest już dopięte na ostatni guzik, niespodziewane zdarzenie nigdy nie wróży niczego dobrego. Drżącymi rękoma wyjęłam telefon z szuflady i pośpiesznie odczytałam nową wiadomość. Była od niego.
Wiem, iż damska intuicja nigdy mnie nie zawiodła- i tym razem też mogłam na nią liczyć. Z każdym kolejnym słowem czytanej wiadomości gorycz i rozczarowanie w coraz większym stopniu wstępowały w mym ciele obecną jeszcze do niedawna radość i świadomość bycia szczęśliwym człowiekiem. Przeczytałam całość po raz kolejny. I jeszcze raz. Jej treść w ciągu ułamków sekundy wprowadziła mnie w stan, który najlepiej odzwierciedlałby widok samotnego człowieka, topiącego się w rzece i rozszarpywanego przez stado wygłodniałych piranii.
A wiadomość tak brzmiała: „To koniec. Nie dzwoń, nie pisz, nie pytaj. Zapomnij!” Konsternacja, jaka we mnie uderzyła, wbiła mnie w fotel. W myślach zaczęłam z uwagą przeglądać kilka ostatnich dni, a w szczególności chwile z nim spędzone. Zastanawiałam się: „Czyżbym gdzieś popełniła błąd?” Przez moment owładnęło mną poczucie winy, lecz szybko doszłam do wniosku, że niesłusznie. Wstałam, ubrałam się i poszłam osobiście zbadać przyczynę tego, jakże żałosnego końca naszego związku.
Zapadł zmrok i zewsząd powiewał zimny wietrzyk. Idąc alejkami, rozmyślałam intensywnie nad tym, co mu powiem, gdy stanę z nim twarzą w twarz. Jednak po chwili takich rozmyślań uznałam, że w stanie takiej konfuzji zmieszanej ze złością mogłabym zepsuć coś, co być może uda się jeszcze naprawić. Przecież wciąż go kochałam. Doszłam do parku. Zatrzymałam się przy fontannie i przemyłam twarz zimną wodą, zmywając cisnące mi się do oczu łzy. Postanowiłam przemyśleć wszystko jeszcze raz. Nie chciałam go stracić. Targały mną mieszane uczucia, dlatego usiadłam na ławce, uspokoiłam kołaczące ze zdenerwowania serce. Pokręciłam głową wokół, spoglądając na pobliskie, dawno już zamknięte sklepy i ciągle otwarte kawiarnie, myślami jednak wybiegałam w przyszłość, układając sobie różne scenariusze naszego nadchodzącego spotkania. Jedne z nich przepełnione były krzykiem, inne płaczem, kolejne pełne ciszy i smutku. W żadnym z nich nie odnalazłam nas dwoje, znów będących razem- kochających się wzajemnie i cieszących się, że to tylko chwilowy kryzys. To nie mogło się tak skończyć. Pogrążona w smutku i zadumie, nie zważając na biegnący czas, myślałam. Z zadumy wyrwał mnie znajomy śmiech. Przez moment miałam wrażenie, że w moim sercu, jakby przez panującą wszechobecnie żałość, przebił się promyk szczęścia. Z nadzieją w oczach podniosłam głowę. Jednak po chwili, gestu tego żałowałam bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. To był mój ukochany. Chłopak, wobec którego byłam niemalże pewna, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Aż do dziś myślałam, że jest tym jedynym. Nikogo nie kochałam bardziej od niego. Zapewniał mnie, że zawsze będziemy razem. Jednak nie był sam.
Pierwsza myśl, jaka mną owładnęła: podejść i wykrzyczeć wszystko, co miałam mu do zarzucenia. Teoretycznie niewiele, ale nawet tego w tym momencie nie byłam w stanie wykonać. Dopiero po chwili nadszedł czas na moment refleksji, czy z całego tego bałaganu wyjść z twarzą, czy też pokazać całym swym gniewem, jak człowiek potrafi być prymitywny i jak nisko może upaść pod wpływem panujących nad nim emocji. Postanowiłam poczekać na dalszy rozwój sytuacji.
Weszli do kawiarni. Do tej samej, w której się poznaliśmy. On pomógł jej zdjąć kurtkę, odsunął krzesło. Nieustannie uśmiechał się. Wyglądało to wszystko tak samo jak na naszych spotkaniach, które teraz przypominałam sobie z wielkim bólem i żalem w sercu. Znów łzy napłynęły mi do oczu. Nie miałam tylko pojęcia, dlaczego to wszystko musiało się tak skończyć. Ponownie zaczęłam sama siebie pytać: dlaczego tą jedną wiadomością musiał zniszczyć wszystko, co się dla mnie liczyło? Dlaczego zabił całą miłość w mym sercu, teraz tamie jego resztki? Odnosząc wrażenie, że tkwiąc tutaj tylko się pogrążam, wstałam z ławki, obróciłam się, i powoli ruszyłam w kierunku swego domu. Nie miałam dziś już sił stawić czoła całemu zajściu. Byłam wyczerpana- zarówno fizycznie, jak i psychicznie- przede wszystkim jednak psychicznie.
Powoli zbliżałam się do swego domu. Ten dzień całkowicie mnie odmienił. Jeszcze kilka godzin temu czułam, że los mi sprzyja, a fortuna jest po mojej stronie. Od tego czasu zostałam pozbawiona złudzeń. Gdy już leżałam w łóżku, przypomniały mi się czasy, kiedy jeszcze byłam sama. Popołudnia spędzane w domu lub u znajomych, weekendy przed komputerem lub daleko poza domem. Nie było mi wtedy ciężko. Jedna nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że ktoś w ten sposób mnie przywróci do znienawidzonej teraz samotności.