• Font size:
  • Decrease
  • Reset
  • Increase
Polish Czech English French German Hebrew Italian Portuguese Russian Spanish Swahili BIP
https://www.zsbesko.pl/galeria-foto/699-2016-06-22-komers-2016/detail/18623-2016-06-22-komers-2016.html

Artykuły

2016.05.24-25 Wycieczka końcowa klas trzecich gimnazjum

W dniu 24. maja uczniowie klas trzecich wyjechali na swoją ostatnią wspólną wyczieczkę do Wrocławia...

GALERIA FOTO - Kliknij tutaj

Świtem 23 maja uczniowie klas trzecich - uczestnicy wyjazdu do Wrocławia - nie mogli się już doczekać. Dosłownie, bo pierwsze grupki zbierały się już przed piątą rano, podczas gdy autobus zagubił się gdzieś na drodze Krosno – Besko. Kiedy dotarł na miejsce powitały go pełne entuzjazmu okrzyki „Auto-san, Auto-san” (choć… o tej godzinie mogłem się przesłyszeć i były jakieś jęki J). Pasażerowie zasiedli ostatecznie na miejsca i szybko okazało się, że są żywsi o szóstej niż o dziewiątej… w szkole. Szczęśliwie dla wszystkich emocje opadły i niektórzy zagarnęli nawet kilkadziesiąt minut snu. Inni rozluźnili się do tego stopnia, że drzemali chyba też na CPN – poza walką z „żądzą zakupów czegokolwiek 30 sekund przed odjazdem” obyło się jednak bez niechcianych przygód.

Pierwszym punktem programu było wrocławskie zoo. Pogoda dopisywała, do tego stopnia, że lokatorzy kryli się zarówno przed słońcem, jak i beszczańskimi fanami gdzie popadło. Oprócz wybiegów – i ambitnych prób karmienia małp – grupa przeszła też przez słynne Oceanarium. Przeszła tam zresztą też niezłą ścieżkę zdrowia. Kiedy już co do łuski sfotografowano niczego nie świadome ryby, pływające za warstwą specjalnego szkła, uczniowie wylądowali w symulacji tropikalnej dżungli. W wilgotnym powietrzu topiła się zarówno silna wola jak i najlepszy makijaż. Trudno było nie docenić biznesowej żyłki właścicieli, widząc tuż za wyjściem budkę z lodami w cenie deluxe.

Następnym punktem programu był marsz przez stare miasto pod okiem pani przewodnik, wprowadzającej turystów w tajniki życia wrocławskich… krasnoludków. I tak do krasnala do krasnala, od zabytku do pomnika, od średniowiecza do II wojny światowej, grupa dotarła do autobusu. Pochód odbywał się pod okiem niezwykle aktywnej policji, która, jak dowiedzieliśmy się później, najpierw prowadziła poszukiwania sprawcy głośnego incydentu bombowego, a potem reagowała na kolejne, szczęśliwie nieuzasadnione, zgłoszenia. Przy okazji grupa motoentuzjastów wypatrzyła nawet samochody Żandarmerii Wojskowej i… autobus policji niemieckiej.

Obiadokolacja upłynęła pod znakiem tropienia kostki w rosole przez lożę szyderców oraz ostrej rywalizacji w drużynie niejadków „Bo ser jest w mięsie”. Po posiłku autobus zawiózł grupę na pierwszą bitwę wycieczki, bitwy pod Racławicami, w postaci słynnej panoramy. Co delikatniejsi narzekali na… zawroty głowy, wywołane oglądaniem obrazu na specjalnej platformie (choć nie wiadomo co o tym myśleć, wiedząc, ile szaleństw w Energyland wytrzymali). Dzieło opatrzone było wyczerpującym komentarzem, robiło też wrażenie rozmiarami i niedostępną w podręczniku perspektywą. Anonimowy gimnazjalista podsumował całość „No fajny obraz był”, choć na bezpośrednie wrażenia nie było miejsca, bo podczas pokazu obowiązywała, cytując inną osobę, „silencio”.

Przed zakwaterowaniem czekały jeszcze zakupy, znane także pod nazwą „wydłużające się miny kasjerów, którym drobne skończyły się w połowie kolejki”. Potem niby – zmęczona wycieczka dopadła swoich kwater i zaczęła niby – odpoczywać. Do interesujących zjawisk tego wieczora zaliczyć można „toga party”, „zagubionych w łazience” i „cichociemnych”. Ostatecznie jednak grupa zapadła w sen – pobudka w końcu o siódmej.

Po śniadaniu czekał ogród japoński, a po nim stadion Śląska Wrocław. Wobec chwilowego braku meczów Euro udało się podpatrzyć ekskluzywną scenę wywożenia ściętej murawy. Od tego momentu uczniowie – i ich żołądki - odliczali kilometry do Zatoru, a ściślej – Energyland. Trzy godziny atrakcji, od dziwnych do ekstremalnych, zleciały błyskawicznie. Do ekstremalnych zaliczyć można też kompotonapój, który uczestnicy odczuwali jeszcze przez kolejne godziny oraz ceny posiłków. Z drugiej strony posiłki raczej do tych atrakcji nie pasowały, zwłaszcza, ze niektóre „coastery” symulowały przeciążenia godne pilota odrzutowca. Po odspawaniu ostatnich fanów od kolejek i odszukaniu „zagubionych” autobus skierował się w stronę ziemi beskiej. Do przodu ruszyła też niespodziewanie z tyłu grupa największych entuzjastów Energyland, tracąc na jakiś czas kolory, choć niekoniecznie z powodu tęsknoty.

W drodze powrotnej wycieczkę czekały kolejne bitwy. Pierwszą była Bitwa o Lody, w której atakiem z flanki wykonanym przez p. Kornasiewicz pokonani zostali niemrawi pracownicy [kryptoreklama]. Niedługo później przegrał kierowca, rozbity przez uczennice w Bitwie o Si-ku. Po tych dodatkowych bojach wyczerpana i przeważnie leżąca pokotem grupa przybyła około północy do Beska.



Przemysław Gąska