2015.06.22 Legendy o Wisłoku
- Kategoria: Uncategorised
- Utworzono: poniedziałek, 22, czerwiec 2015 21:00
- Poprawiono: poniedziałek, 22, czerwiec 2015 21:38
- Opublikowano
Legendy związane z Wisłokiem powstały po rajdzie "Jarem Wisłoka", który odbył się w kwietniu.
W czasie wędrówki piątoklasiści poznawali głównie genezę przełomu Wisłoka w Besku, dowiadywali się o znaczeniu rzeki w życiu mieszkańców, a także poznawali historię zamczyska w Mymoniu. Chętni pokusili się o napisanie wypracowań. Nagrodzone prace publikujemy.
"Jak powstał Przełom Wisłoka"
Dawno, dawno temu na południu Polski znajdowała się mała rolnicza osada Mymoń. Ludzie w tej wiosce prowadzili spokojne życie, hodując zwierzęta i uprawiając rolę. Władcą tej wioski był dobry, uczciwy, waleczny władca o imieniu Mymonic. Obok miejscowości płynął niewielki górski potok o nazwie Wisłok.
Z upływem czasu wioska się powiększała, przybywało ludzi, którzy potrzebowali coraz więcej wody w swoich gospodarstwach. W niewielkiej rzece zaczęło jej brakować. Mymonic zwołał więc wszystkich mieszkańców, aby rozwiązać ten wielki problem. Po długich i burzliwych obradach postanowiono, że mieszkańcy zbudują na pobliskim wzgórzu tamę, która będzie gromadzić wodę dla okolicznej ludności. Praca przy budowie przebiegała bardzo sprawnie i w niedługim czasie została ukończona. Radości mieszkańców nie było końca, całą noc trwały tańce i śpiewy przy ognisku. Od tej pory wioska przestała mieć problemy z brakiem wody.
Szczęście mieszkańców nie trwało jednak długo, ponieważ pewnej wiosny nastąpiły obfite opady deszczu. Lało nieprzerwanie kilka tygodni. Najstarsi mieszkańcy nie pamiętali takiej ulewy. Mały i niegroźny potok zamienił się w straszliwą, rwącą rzekę, natomiast pobliska tama trzęsła się od nadmiaru wody. Mieszkańcy z niepokojem obserwowali drewnianą konstrukcję, która okazała się nietrwała w obliczu takiego kataklizmu. Cała wioska widziała na własne oczy, jak w jednej chwili tama pękła, a olbrzymie ilości wody rozlały się na pobliskie pola. Spiętrzona woda sama wytyczała sobie drogę, niszcząc wszystko, co było w jej zasięgu. Olbrzymia ilość wody z rozerwanej tamy dotarła aż do innej wielkiej rzeki zwanej przez mieszkańców Sanem. Ogromne masy wody wyżłobiły przez pobliskie pola i doliny Mymonia i Beska nowe piękne koryto rzeki.
Po wielkiej powodzi, kiedy woda opadła, oczom mieszkańców ukazał się piękny przełom Wisłoka, który wyżłobił pędzący niegdyś wzburzony Wisłok. Obawy mieszkańców, że wody dla nich zabraknie okazały się niesłuszne. Nowa rzeka majestatycznie płynęła przez okolice obfitując w duże ilości ryb, a mieszkańcy chętnie korzystali całymi rodzinami z jej uroków spędzając swój wolny czas nad jej brzegami. Dzisiaj ludzie ponownie podziwiają piękny przełom Wisłoka, zachwycając się tym urokliwym i tajemniczym miejscem.
Aleksandra Leszczyńska kl.5b.
„Jak ciekawski Wisłok zmienił swój bieg.”
Nazywam się Wisłok. Przed laty opuściłem swoje dawne koryto i skierowałem się w stronę przyjaznego Beska, słynącego do dzisiaj zresztą z tzw. Przełomu.
Otóż dawno, dawno temu, kiedy wieś była tylko małą osadą, a moje koryto nie było dość głębokie, wiodłem sobie sielskie życie, płynąc leniwie w kierunku Rymanowa. Żyło mi się tam dobrze, nikt mi nie przeszkadzał i nie zakłócał mojego spokoju. Ludzie często przychodzili nad moje brzegi, robili pranie lub łowili ryby. Wiodło mi się wspaniale. Uwielbiałem, jak dzieci pluskały się w moich przejrzystych wodach. Mijały lata. Rymanowianie korzystali z mojej dobroci. Pozwalałem im zabierać kamienie i piasek z mojego koryta. Niestety ja byłem coraz głębszy i toczyłem coraz więcej wody. Bałem się, że w końcu zaleję całą osadę. Starałem się być ostrożny, ale wody ciągle przybywało, a moje koryto robiło się coraz szersze. Mieszkańcy Rymanowa zaczęli mi też trochę dokuczać. Chcieli rozdzielić mnie na kilka mniejszych potoków, zaczęli wyrzucać do wody śmieci i myć w moich strumieniach brudne narzędzia rolnicze. Moja cierpliwość dobiegała końca. Zresztą i tak zawsze ciągnęło mnie do Beska. Wiodła tam droga, zwana cesarską. Jeździło nią wielu ludzi, kupców. Ze swych pojazdów podziwiali wieś, w której chaty były małe, najczęściej kurne, ale zadbane.
Pewnego razu przejeżdżała drogą karoca, a w niej dostojny książę. Osłupieni chłopi przyglądali się jego nieziemskiemu bogactwu. Książę wyrzucał z pojazdu złote monety i zachwycał się widokiem niesamowitych krajobrazów. Wieść o nim szybko rozeszła się po okolicy. Byłem tak ciekawy obejrzenia wyjątkowego gościa, że bez wahania postanowiłem zmienić swój bieg i szybko zawróciłem, łącząc się z szeleszczącymi jak jesienne liście wodami pobliskiego potoku. Kaptaż, bo tak miał na imię mój sympatyczny przyjaciel, postanowił płynąć ze mną i przyjąć moje imię. Szybko dopłynęliśmy do Zamczyska w Mymoniu, gdzie bogaty książę zatrzymał się na odpoczynek. My byliśmy zachwyceni nim, a on nami. Postanowiliśmy zakręcić się tak, aby mógł nas oglądać w całej okazałości.
Tak do dzisiaj płyniemy razem tworząc meandry i pozwalając mieszkańcom Beska chwalić się widokami pięknych skałek, rozciągających się nad naszym korytem. Beszczanie o nas dbają, a w szumie wody można usłyszeć znaną melodię:
„Przez Besko płynie Wisłok,
rzeka jak z bajki,
a w górę tej rzeki,
są piękne skałki.”
Wsłuchajcie się, bo warto.
Weronika Semenowicz V b
„Legenda o Wisłoku i jego korycie”
Dawno, dawno temu, w Beskidzie Niskim zaczęły się dziać dziwne rzeczy. W miejscu gdzie stał ogromny buk, przez działanie czynników wewnętrznych kształtujących powierzchnię Ziemi powstało wzniesienie. Powiększało się ono wraz z upływem czasu. W noc świętojańską ludzie nazywali je Wielkim Bukowcem.
Wiele lat później także w noc świętojańską, Wielki Bukowiec zaczął płakać. Wszyscy dopytywali się, co się stało, lecz nikt nie znał przyczyn. Jego łzy spływały i spływały, aż w końcu utworzyła się z nich długa wstęga, którą nazwano rzeką Wisłokiem. Ta niezwykła rzeka łez zaszczycała jednak swą obecnością miasto Rymanów, omijając Besko. Potężny król Kaptaż, który był władcą okolicznych ziem, uwielbiał rzekę Wisłok. Wygrzewał się na jego brzegach, łapał ryby, pływał. Niestety, kiedy miał ochotę spędzić trochę czasu nad wodą, musiał pokonać kilka kilometrów, a był nadzwyczaj leniwy. Tak bardzo jednak ciągnęło go do Wisłoka, że kiedyś nie wytrzymał. Postanowił zmienić koryto rzeki. Nie była to sprawa prosta.
- Ale jak to zrobić? - myślał i myślał, aż w końcu…. Sam się sobie dziwił, że to było takie proste. W nocy zabrał ze sobą sznur i postanowił przeciągnąć rzekę do Beska. Zamachnął się i ciągnął przez całą noc, ale postawił na swoim.
Od tamtego dnia, rzeka Wisłok zaszczyca nas swoją obecnością. Wszyscy mamy nadzieję, że już tak zostanie po wsze czasy.
Jagoda Suwała Va
"Legendarny Wisłok"
WISŁOK jest piękną, malowniczą rzeką. Jego źródło znajduje się w paśmie gór Beskidu Niskiego, gdzie stopniowo spływa na północ do wsi Wisłok Wielki. Następnie wpływa w piękny skalny wąwóz w Puławach, przepływa również przez Sieniawę i po dzień dzisiejszy malowniczą wstęgą przecina Besko na dwie połowy.
Jednak miliony lat temu było zupełnie inaczej.
Dawno, dawno temu piękna rzeka Wisłok zmieniła swój kierunek, a stało się to za sprawą dwóch młodzieńców, którzy w Mymoniu u podnóża skał mieli w planach zbudować tartak. Miał być napędzany właśnie wodą. Jednak w pobliżu nie przepływała żadna większa rzeka. Spływał tylko ze skał niewielki strumyk, ale jego wody nie dałyby rady napędzać koła. Sprytni gospodarze postanowili zmienić bieg rzeki, która leniwie płynęła w kierunku Rymanowa omijając Mymoń. Wiele ich to kosztowało pracy i wysiłku, ale po wielu trudach udało się przeciągnąć wody Wisłoka w kierunku Beska. Gier i Dar - bo tak mieli na imię - wybudowali na Wisłoku tartak, który służył okolicznym mieszkańcom.
Dzisiaj rzeka tworzy tutaj malowniczy krajobraz, a beszczanie chętnie odpoczywają w Jarze Wisłoka. Można tutaj w spokoju i ciszy odpocząć na łonie natury, wykąpać się i podziwiać piękną okolicę.
Nie wyobrażamy sobie naszej miejscowości bez skałek i bez WISŁOKA.
Wiktoria Golonka kl. VB
"Legenda o rzece Wisłok"
Letnim niedzielnym popołudniem, spacerując nad brzegiem Wisłoka, babcia opowiedziała mi ciekawą legendę.
-Wiesz wnusiu, tę legendę opowiadała mi jeszcze moja prababcia.
Dawno, dawno temu nasza rzeka płynęła zupełnie innym korytem. Wypływała cieniutkim strumykiem z gór, a tutaj na nizinach była już rwącą, pełną ryb rzeką. Po obu stronach mieszkali dwaj bracia. Jeden z nich, o imieniu Bartosz był zazdrosny o majątek, jaki po śmierci rodziców odziedziczył młodszy brat Bolko. Pewnego dnia, Bartosz spacerując nad brzegiem rzeki, spotkał starą kobietę. Staruszka postanowiła mu pomóc, ale postawiła warunek. Jeśli następne plony odda rzece, to nie tylko się wzbogaci, ale i cały majątek brata będzie jego. Chytrość Bartosza nie znała granic. Zgodził się, lecz wcale nie miał zamiaru niczego rzece oddawać.
Minął rok. Bartosz zapomniał o obietnicy. Pewnego ranka, mężczyznę ogarnęło zdziwienie. Rzeka, która płynęła obok jego wsi, zmieniła koryto. Przypomniał sobie wtedy, o spotkaniu ze starą kobietą. Zgubiła go chytrość i skąpstwo. Podobno, widziano go, jak nocą przechadza się, po starym korycie rzeki. Bolkowi natomiast powodziło się bardzo dobrze. W nowym korycie rzeki, postawił tartak i rozbudował wioskę.
-Babciu, babciu ja znam to miejsce, gdzie stoi ten legendarny tartak.
Oliwia Kielar Vb